Ten język chcielibyśmy poznać najbardziej! Opowieść z zimowego Gdańska

SONY DSC

Muszę Wam się przyznać, że zabierałam się trochę do tego tekstu, zastanawiając się, z jakiej strony ugryźć temat kościoła Mariackiego w Gdańsku, największej ceglanej budowli na świecie. Bo wiecie, jest to miejsce znane i popularne, z gatunku tych, o których nic nowego już chyba nie da się przeczytać – ale z drugiej strony, czy spacerowaliście kiedyś kilka godzin pomiędzy jej nawami, oglądając każdy obraz czy rzeźbę?

Ja na przykład tak. Mało tego, robię to zawsze, kiedy jestem w Gdańsku – a był czas, kiedy odwiedzałam go co roku jako redaktorka festiwalowej gazetki na festiwalu R@port. I gdy jakiś czas temu stwierdziliśmy, że potrzebujemy szybkich wakacji, takiego wypadu na weekend i gdy pomyśleliśmy o Gdańsku, ja od razu pomyślałam o kościele Mariackim. I tak sobotę spędziliśmy w Gdańsku, odwiedziliśmy kościół, weszliśmy też na jego wieżę – i przypomnieliśmy sobie, że kondycja pozostawia wiele do życzenia, bo 400 stopni wieży nas solidnie zmęczyło. Wieczorem i rano w niedzielę pospacerowaliśmy po mieście, a później zahaczyliśmy o Hel. Nie, Hel nie leży na drodze do Białegostoku, ale z tej strony powinniście nas już znać.

Strasznie dobrym pomysłem był wyjazd w lutym – spacerując aksamitnym wieczorem po ulicach miasta, poczuliśmy się w starym filmie kina noir, a rano przywitało nas piękne słońce, leniwe koty i pierwsi przechodnie. Ale dziś jest czas przede wszystkim na opowieść o bazylice Mariackiej – dlatego obejrzyjcie spacerową galerię i jedziemy dalej :)

Dlaczego kościół Mariacki w Gdańsku jest dla mnie tak ważny? W zasadzie to od tej budowli w Gdańsku zaczyna się cała ta historia z naszym szukaniem zapomnianych miejsc, łażeniem po starych kościołach i uliczkach – był bowiem pierwszą gotycką katedrą, jaką miałam okazję oglądać. Była to też nasza pierwsza wspólna podróż! W Gdańsku i okolicach spędziliśmy tydzień albo dwa, ja oszalałam od ilości gotyckich klasztorów, a w kościele Mariackim spędziłam dwa przedpołudnia. Później było jeszcze wiele miejsc naznaczonych przeszłością, z których te gotyckie i starsze kradły mi serce bezapelacyjnie i tak myślę, że tego właśnie języka chciałabym się nauczyć – języka gotyckiej katedry.

Gotycka katedra przecież, jak mało która budowla w takim stopniu, ma swój język – język symboli, barw, język liczb, opiewających jej fundamenty. I tak sobie myślę, że dużo bym dała, gdybym mogła ten język odczytać, poznać zamysł, który za tym stał, zrozumieć ludzi, którzy ją budowali – a tak widzę tylko litery, nie rozumiejąc słów.

Za to najbardziej cenię zabytkowe budynki – bo gdy je widzę, widzę też zaklęte w architekturze myśli żyjących dawniej ludzi. I tak w obrazie katedry można odnaleźć obraz umysłowości dawnych czasów. Początki jej architektury biorą się ze starożytnych traktatów o pięknie, o estetyce, o proporcji – muzykę i architekurę uważano bowiem za dwie dziedziny wyrastające z proporcji właśnie. W katedrze skumulowano dorobek myślowy wielu, wielu wieków, dlatego nie bez przyczyny Umberto Eco określa ją mianem „encyklopedii z kamienia”, pełną symboli i alegorii. Żadna z rzeźb nie jest w niej rzeźbą anonimową, jeśli nawet stanowi jeden z wielu elementów portalu czy płaskorzeźby. Tożsamość ich można poznać po drobnych szczegółach – prorok Samuel będzie niósł jagnię ofiarne, Melchizedek, pierwszy kapłan, stanie z kielichem w dłoni. Nie przypadkiem też katedry liczą trzy nawy, trzy bowiem to liczba Trójcy Świętej, nie bez przyczyny w niektórych budowlach nawy podpiera dwanaście filarów, dwanaście z kolei to liczba apostołów. Poza symboliką mamy do tego zatem teologię w pigułce. A na koniec, last but not least – światło, które miało obejmować każdy zakątek katedry, od chóru po zatopione w półmroku zacisza konfesjonałów, tworząc odbicie jedności wszechświata pod murowanymi sklepieniami. Uważano je za najszlachetniejszy element natury. Nie mogło go zabraknąć w katedrze – to ono, na te kilkadziesiąt minut mszy, przenosiło zebranych w niebiański świat.

Sami teraz rozumiecie, że kiedy ma się choć cząstkową świadomość, jakie znaczenia mogą się kryć w starych murach, inaczej się je ogląda. Każda rzeźba staje się zagadką, każdy element budzi pytania. Spróbujcie w taki sposób spojrzeć na poniższą galerię.

 I chyba to, że wciąż mamy sobie wiele z tym miejscem do opowiedzenia sprawia, że odwiedzam je jak wariat :) Tyle historii ode mnie – teraz czekam na Wasze opowieści o zwykłych-niezwykłych dla Was miejscach 😀

  • Travelling backpack

    Pokazałaś mi to miejsce z zupełnie innej strony. Bywałam w kościele Mariackim wielokrotnie, ale nigdy aż tak dogłębnie na niego nie spojrzałam. Przyznaję szczerze, że dopiero od niedawna doceniam w ogóle zabytki sakralne. Może przy następnej wizycie w Gdańsku posiedzę w tym kościele trochę dłużej. :)

    • dec&dec

      polecam 😀 ja bym kiedyś chciała udać się tam z jakimś rzetelnym źródłem wiedzy i rozkminić malowidła. Co do zabytków sakralnych, to mnie ciagnie strasznie gotyk i wcześniejsze tematy, stąd trochę ich się znajduje na blogu :)