Czasem mam wrażenie, że stare legendy same nas znajdują! Tak było i tym razem. Europejska trasa, którą właśnie zaczynamy, liczy sobie trzy miejsca i trzy historie, a do tego jeszcze podróżuje z nami moja siostra! Gdzie kierujemy się tym razem?
Tym razem punktów mamy kilka.
Znacie legendę o szczurołapie z miasta Hameln? Ponoć w średniowieczu w mieście Hameln zalęgły się szczury na niespotykaną skalę. Zaradna rada miasta wezwała do pomocy szczurołapa, który grając na fujarce wywabił zwierzęta z Hameln – zaradność rady miejskiej jednak przybrała złą formę i mieszczanie szczurołapowi nie zapłacili. Zemsta grajka była prosta – 26 czerwca pojawił się w Hameln ponownie, tym razem jednak zabrał ze sobą wszystkie dzieci.
Zakończenie legendy rozchodzi się na kilka możliwych gałęzi. Dokumenty miasta potwierdzają, że w 1284 roku zniknęło wiele dzieci – część głosów tłumaczy legendę jako upoetyczniony zapis epidemii dżumy, część natomiast mówi o tym, że szczurołap dzieci poprowadził w świat – na Morawy, na krucjatę dziecięcą, czy do dalekiego Siedmiogrodu, a zatem współczesnej rumuńskiej Transylwanii.
I nie byłoby w tym nic ciekawego, poza zwykłymi legendarnymi atrakcjami, gdyby nie to, że w tym właśnie czasie w Siedmiogrodzie zaczęli się osiedlać koloniści niemieccy, którzy na przestrzeni wieków wywarli spory wpływ na tym terenie.
Sami rozumiecie, że ta historia zaintrygowała mnie od razu. Jest wiele rzeczy, z którymi kojarzy mi się Rumunia, ale na pewno nie należy do nich mniejszość niemiecka. Szczurołap skierował naszą uwagę na ten region, a kiedy przyjrzeliśmy się tematowi bliżej, decyzja była szybka – jedziemy!
I tak przez najbliższe dni będziemy: łazić po starych kościołach, tych warownych i tych miejskich, odwiedzać monastyry, zaglądać do zamków na uboczach i spacerować po średniowiecznych miastach, na których koloniści niemieccy odcisnęli swoje piętno. Przed nami między innymi Braszów i słynny Czarny Kościół, najdalej na wschód wysunięta świątynia gotycka w Europie, średniowieczny Sybin ze świetnie zachowaną starówką, zamek Poenari, czy twierdza Alba Iulia, której historia sięga czasów rzymskiej starożytności. A do tego wszystkiego – zahaczymy o Drogę Transfogarską, biegnącą przez rumuńskie Karpaty i położoną na wysokości 2034 m. n.p.m.
To jednak dopiero początek naszej drogi – po tym wszystkim kierujemy się dalej na Południe!
Z Grecją i kurortem wyszło tak: kiedy moja siostra dowiedziała się, że jedziemy tam, gdzie jedziemy (w planach mieliśmy wtedy Rumunię, Włochy i coś jeszcze w okolicy), stwierdziła, że jeśli zajrzymy do Grecji, to pojedzie razem z nami.
Ten pomysł przyjęliśmy z dwoma myślami, najkrócej streszczonymi jako: siostra – super, Grecja – mniej. Ten kraj jakoś nigdy nie leżał w zasięgu naszych zainteresowań – idealne plaże, kurortowe wyspy to raczej miejsca, których staramy się unikać.
A później, z wrodzoną przekorą pomyśleliśmy sobie, że może właśnie przez to również coś tracimy. Obserwując blogosferę podróżniczą, można odnieść wrażenie, że niektóre miejsca mają przypiętą łatkę „dla typowego turysty”, inne z kolei stają się częstymi celami ludzi, którzy raczej się za turystów nie uważają. Jedne się omija, o drugich się marzy. Jeśli Indonezja, to eksploracja świata, jeśli Wyspy Kanaryjskie, to nudny urlop. Pomyśleliśmy sobie wtedy: a gdyby poszukać nieoczywistych, tajemniczych, intrygujących miejsc, jakich szukają podróżnicy na całym świecie w jakimś kurorcie, obleganym przez turystów?
To była trzecia myśl i na niej stanęło – i tak po poszukiwaniach i rozeznaniu się w terenie znaleźliśmy wyspę Thasos, leżącą przy wybrzeżu nieopodal Salonik i granicy z Turcją. I tak okazało się, że poza nadmorskimi kurortami, na wyspie znajduje się również stary klasztor, pozostałości wczesnochrześcijańskich bazylik czy starożytny kamieniołom marmuru. W takim towarzystwie zatem spędzimy najbliższe kilka dni, a poza tym oczywiście – zajrzymy do okolicznych miejscowości, mierząc swoje siły z kurortami 😉
A na koniec czeka nas podróż śladami mapy z XIX wieku po pograniczu słoweńsko-włoskim – ale o tym jeszce opowiemy! Jedno jest pewne – przed nami dużo kilometrów i dużo intrygujących miejsc z historią. Jeśli lubicie takie klimaty, zostańcie z nami!
Tak, jak zawsze, możecie nas obserwować na bieżąco w internecie – jesteśmy na Facebooku i Instagramie. Zaglądajcie, lubcie, dołączajcie i cieszcie się razem z nami: