Macie tak czasem, że zaplanujecie sobie jedno, wychodzi drugie – a i tak jesteście przeszczęśliwi? Nam tak się zdarza w podróży i o tym wpis – zobaczcie miejsca, które w 2015 roku zaskoczyły nas najbardziej!
Z miejscami-niespodziankami jest u nas bardzo prosta sprawa – wybitnie jesteśmy na nie podatni. Kuszą nas zakręciki, zakątki, horyzonty, boczne uliczki, a niekiedy jedno zdanie w przewodniku, przeczytane w odpowiednim czasie, może nam wywrócić dzień do góry nogami. Stąd też z każdej podróży przywozimy dwa rodzaje wspomnień – wspomnienia z miejsc, które chcieliśmy wcześniej odwiedzić i wspomnienia z miejsc, które przytrafiły się nam po drodze. Nie da się określić, które są lepsze – ale niespodzianki zawsze wywołują dreszcz emocji!
Dlatego też dzisiaj, 2 stycznia, chcemy podzielić się nimi z Wami.
Furka Pass, czyli być jak James Bond
Na pomysł przejazdu nią wpadliśmy w połowie przygotowań do toskańskiej podróży (czyli na ok. tydzień przed wyjazdem, bo przygotowywaliśmy się przez dwa). Trasa, na której kręcono scenę z pościgu „Goldfinger” (taką scenę) zaintrygowała nas od razu pomimo, że nie leżała na naszej drodze. Ochoczo jednak nadłożyliśmy kilometrów, żeby zobaczyć świat z wysokości 2500 m n.p.m. Czuliśmy się jak dwójka dzieciaków na wycieczce życia, jarając się niesamowitymi widokami za oknem, a to ujęcie zawsze wywołuje w nas pewne wzruszenie. Więcej o Furka Pass poczytacie tutaj. 
Monte Oliveto Maggiore i najpiękniejsze popołudnie
Do tego miejsca powracaliśmy dwa razy. Benedyktyńskie opactwo wybudowane w XIV wieku, położone wśród przepięknych wzgórz nie było naszym celem – zaplanowaliśmy wypad dość spontanicznie, no i cóż – przepadliśmy. Do dziś pamiętam, jak szliśmy z parkingu dróżką przez park do samego opactwa – było ciepło, parnie, zza drzew widać było toskańskie wzgórza i horyzont, a w powietrzu unosił się charakterystyczny aromat drzew iglastych. W opactwie można podziwiać bibliotekę i stare księgi, obejrzeć wystawę sztuki średniowiecznej, a w krużgankach klasztoru znajduje się cykl fresków z XV wieku, prezentujący życie św. Benedykta. A ponieważ odwiedzających nie było jakoś przesadnie wielu, mogliśmy spokojnie oglądać, szukać detali i cieszyć się tym, co możemy zobaczyć, a co przetrwało 500 lat.
Rzym z zaskoczenia
Sam Rzym nie jest jakimś specjalnym miastem-niespodzianką – z zaskoczenia natomiast do niego się udaliśmy. Było to dla nas jedno z tych miejsc, do których zawsze chcieliśmy się udać, ale nigdy nie było nam po drodze – aż któregoś leniwego dnia, jakoś tak po prostu natrafiliśmy na bilety w dość interesującej cenie i dwa tygodnie później byliśmy już na miejscu. Na miejscu okazało się, że luty nie jest najlepszym czasem na wizytę w Rzymie, ale wiecie – lepiej być w lutym, niż nie trafić tam wcale. Poza tym, 13 stopni na plusie i tak okazało się lepsze niż 30 stopni na minusie, które panoszyło się wtedy w Polsce. Rzymskie wakacje w lutym zatem wspominamy mile, a relację kusi nas zdać na rocznicę – czyli już niedługo!
Volterra i podróż w czasie
Kiedy planowaliśmy wyjazd do Volterry, nie przyszło nam do głowy sprawdzić, czy coś akurat tam się odbywa w tym czasie. Na miejscu natomiast okazało się, że akurat trwa i rozlewa się po całej starówce festiwal kultury średniowiecza „Volterra A.D. 1398”. Na uliczkach rozstawiły się kramy rzemieślników, prezentujących rzemiosło średniowieczne, warsztaty mnichów, po mieście krążyli wędrowni minstrele i trupy aktorskie, o określonych godzinach odbywał się również jakiś większy koncert czy pokaz. Impreza najbardziej nas ujęła rozmachem i precyzją wykonania – spodziewajcie się obszernej relacji!
San Galgano i ząb czasu
Ruiny klasztoru cystersów z XIII wieku, miejsce, które w nas osobiście wywołało dość apokaliptyczne skojarzenia. Większość budynków dość solidnie nadkruszył ząb czasu, majestat jednak pozostał.
Możecie potraktować ten wpis jako malutkie podsumowanie, ale też zapowiedź – o każdym z tych miejsc już niedługo będziecie mogli poczytać na blogu. Powoli też snujemy plany na ten rok, ale o nich będziemy informować Was na bieżąco.
Dajcie znać, jak Wasze podróżnicze wspomnienia z 2015 roku – gdzie udało Wam się dotrzeć? Czy też macie swoje podróżnicze miejsca-niespodzianki?